Witajcie!
W poprzednim wpisie wspominałem, że pozostało mi już tylko złożyć dokumenty do Studium Organistycznego. I tak też się stało.
W sobotę, 21 czerwca o 17:00, odbyło się moje spotkanie z Dyrektorem Studium. Dokumenty zostały sprawdzone – wszystko było w porządku, więc pierwszy etap mam za sobą. Dyrektor opowiedział mi również historię samego Studium, jak wyglądają zajęcia oraz jak oceniani są uczniowie. Wszystko bardzo rzeczowo i z pasją – widać, że to miejsce z duszą.
Ale… to nie koniec.
Zanim oficjalnie zostanę przyjęty – czeka mnie egzamin wstępny.
Termin: 20 września, godz. 9:00
Ponieważ zaczynam od tzw. roku zerowego, część z wymagań mnie nie dotyczy – np. gra na fortepianie (ciekawostka: podczas egzaminu nie wystarczy zagrać pieśni „na pamięć”, komisja wskazuje losowe miejsce w nutach i od tego miejsca trzeba zacząć!).
Mnie natomiast czeka:
- powtórzenie (zaśpiewanie) melodii,
- powtórzenie (wyklaskanie) rytmu,
- oraz wykonanie a cappella jednej liturgicznej pieśni – wystarczy jedna zwrotka.
I tu uświadomiłem sobie coś ważnego: choć śpiewam jako bas, to w przypadku śpiewu liturgicznego nie chodzi o moją linię głosu, tylko o melodię śpiewaną przez lud. Muszę więc podszkolić się z klasycznych, „kościelnych” melodii – a to nie zawsze takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać.
No dobrze, ale… ile to wszystko kosztuje?
- sam egzamin – 100 zł,
- nauka – 170 zł miesięcznie.
Czyli „na oko” rocznie wychodzi jakieś 1500 zł (z grubsza licząc, wiadomo – zależy od ilości miesięcy, harmonogramu itd.).
Teraz przede mną wybór pieśni do prezentacji. Trzymajcie kciuki!
Do zobaczenia w kolejnych wpisach!
M.